Dzięki uprzejmości przesympatycznej Pani Moniki Ufa która zaprosiła mnie do swojego domu i nauczyła od podstaw techniki wire-wrappingu,zrobiłam piękny wisior:)
Wieczorami jak synek smacznie spał,zasiadałam z mamą do stołu na którym stała lampka wina i zaczynałyśmy tworzyć.Mama dziergała na drutach piękne kamizelki i sweterki,ja natomiast szyłam sutasz.Pod koniec naszego pobytu w mamy-babci :) złapaliśmy wirusa.
Poznałam dwie sympatyczne dziewczyny ze Sztókaterii,z którymi nawiązałam współpracę.To były wspaniałe dwa tygodnie :) ale już wróciłam do domu,w którym czuję się najlepiej i muszę zabrać się do roboty,pomysły czekają na realizację.
Poniżej przedstawiam wisior zrobiony na kursie i drugie moje kolczyki sutaszowe,które powędrują do mojej najlepszej koleżanki :)